środa, 29 czerwca 2011 - Polska - Start
Daniel: Start. Jade do Warszawy. Adam pognal juz w niedziele. Z powodu opieszalosci pewnego biura nie mamy wizy mongolskiej. Nie mamy tez wizy wielkorotnej rosyjskiej. Mozemy jedynie dwukrotnie wjechac do Rosji. Zlo!:)

Adam: Start. Nie działa… Kabelki out, izolacja off, inna złączka, nowa izolacja… Start, MIT ożywa; CB, PTT i ZUMO zespolone. Powiozę do Azji 200kg drutu ekstra.
czwartek, 30 czerwca 2011 - Polska - Na wschód...
Alo alo..! Tu nocna kukułka!
Adam: Z Milanówka zbieram się zgodnie z planem i bladym świtem, czyli nieco przed południem. Rychło w czas przypomina mi się, że za 2tyg obecne OC/zielona karta motocykla traci ważność. Tak się jednak składa, że Pewien Zacny Ubezpieczyciel ulokował się tuż obok Danielowej bazy, co przebiegle wykorzystuję; kiedy załatwiam formalności, Daniel wartuje przy mej objuczonej krowie.

Daniel: Wyjezdzamy z Warszawy z samego rana, czyli okolo godziny 13. Wczesniej przeprowadzamy testy CB radia, ktore ma nam zapewnic lacznosc podczas wyprawy. W drodze do granicy odwiedzamy szpecow od radia CB. Wizyta uswiadamia nam nasza ignorancje w tym temacie. Wyjezdzamy w efekcie bez lacznosci miedzy kaskami. Wieczorem udaje sie ja uzyskac. Dzien zakonczony efektownym piaskowym kraulem w wykonaniu Adama, ktory nieomal konczy sie gleba:)
piątek, 1 lipca 2011 - Ukraina - Ku Krymu
Pogranicznie
A: Na granicy tradycyjna kolejka aut. Tradycji dopełniając, bezczelnie kolejkę tę omijamy, by zająć dogodne do szturmu pozycje na jej czele; zrezygnowane spojrzenia kierowców gasi jeszcze pan "mrówka" na skuterku, który zwinnie manewruje pomiędzy tirami i osobówkami, zatrzymując się w pierwszym rzędzie obok nas. Musi z niejednego chleba piec jadł, bo rzuca ochoczo spod swojego orzeszka cennymi radami profesjonalnego przekraczacza granic. Pokornie słuchamy, mając tylko nadzieję, że rady owe nie tracą wraz z postępem wgłąb Świata Wschodu... Odprawiamy się chyżo i planowo, bo jeszcze w czerwcu, wjeżdzamy na Ukrainę.

D: Wjazd na Ukraine, na drodze dziura za dziura, ale wiemy, ze na wschodzie bedziemy tesknic za takim wlasnie asfaltem. Tiry ida na czolowki.

A: Jeśli któryś z krajów jakie nawiedziłem ma gorszych kierowców niż Polska, to jest to niezaprzeczalnie Ukraina. Pospół jeździ nieuważnie i arogancko, ale ci z ciężarówek zasługują na cały łańcuch >>>
sobota, 2 lipca 2011 - Ukraina - Pędzimy
Camp ukr
D: Sniadanie w zajezdzie z mila obsluga. Dobra pogoda pozwala nam na pokonanie tego dnia duzego odcinka. Obiad jemy w „strusim zajezdzie" z nieprzyzwoita cena. Mieso i zupa ze strusi oczywiscie (bomba!). Nocleg w lesie poprzedzony total offroadem. Dziki nie daja nam zasnac. Przestawiamy moj namiot, aby razem z motocyklami tworzyly zwarta kupe, troche spray’u na komary wokol namiotow i spimy spokojnie.
niedziela, 3 lipca 2011 - Ukraina - "Niedzielna robota w g. sie obroca" - D.
Sonety Krymskie
D: Rozdziewiczenie szwedzkiej kuchenki na benzyne, ktora bucha oginem prawie podpalajac las. Odkrywamy takze, ze urzadzenie o nazwie MIT za 150 euro, ktore mialo zintegrowac nasze CB z MP3 (a jakze!), nie dziala. Ucinamy kable, skrecamy bezposrednio, krzyzujemy, ale proba naprawy CB spelza na niczym.

A: MIT shit. Albo kolejny dowód jakie to z nas Wielkie Elektroniki... Enyłej, po 1000km, za przeproszeniem - pierdzenia w kaskach, metodą Sąsiadów pozbywamy się problemu i od teraz mogę oddać słuch już tylko ulubionej muzie, co na krymskim serpentyniastym odcinku speclajnym ma szczególną zaletę :]

D: Droga na Krym jest genialna. Kretasy, krymasy i zawijasy. Wieczorem GS zalicza pierwsza samoistna glebe. Nocleg nad Morzem Czarnym na skalistym podlozu.

A: Moto zdobywa pierwsze szlify, a my kampujemy na półce skalnej z zamgloną panoramą na morze i górzyste wybrzeże.
- -
Loading...